Rostworowski znowu w Warszawie. "U mety" w Teatrze Dramatycznym, w reżyserii Ludwika René. Pisarz niesłusznie zapomniany, a teraz przywrócony życiu? Albo może wyrównanie niesprawiedliwości, takie jak premiery Nowaczyńskiego na scenach Polski Ludowej? Nic z tych rzeczy. O Rostworowskim nie zapomniano i sztuki jego próbowano wznawiać. Były to klęski artystyczne. A w Teatrze Dramatycznym sukces, i to niemały. Jak to możliwe? Trzeba powiedzieć otwarcie: świątek mieszczańskiego Krakowa - okrzykiwany przez wielu następcą Wyspiańskiego i najwybitniejszym dramatopisarzem dwudziestolecia (nawet Boy nie oparł się tej fali) - Karol Hubert Rostworowski bywał tęgim grafomanem. Przy wybornym wyczuciu sceny - zdarzają się, chociaż rzadko, takie paradoksalne połączenia. Z takiego przecież związku powstają legiony sztuk, które brylują w jednym sezonie, by już nigdy więcej na sceny nie powrócić. Nieszczęściem autora "Strasznych dzieci" był jego kuzyn,
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy nr 4