Problemów związanych z działalnością tzw. teatrów artystycznych nie można sprowadzać wyłącznie do pieniędzy. To konsekwencja braku w ogóle polityki w sferze kultury. I nie tylko tego rządu, ale wielu poprzednich również - pisze Marek Łomiański w MY21 Tygodniku Internetowym.
Nie przekonuje mnie argument, że pod apelem o ratowanie tzw. teatrów artystycznych podpisał się niezły tłumek twórców. Że są wśród nich młodzi i starzy, konserwatyści i nowatorzy. Nie przekonuje mnie również argument, że to największy protest tego środowiska od stanu wojennego. Polski teatr, generalnie cały, bez dzielenia na komercyjny i artystyczny, bo to skrajna głupota, od wielu już lat dołuje. Dołuje finansowo i wizerunkowo. Powody tego są najrozmaitsze, a w tym finansowy zajmuje oczywiście jedno z ważniejszych miejsc, ale na pewno nie pierwsze. Panowie dyrektorzy, reżyserzy, aktorzy, scenarzyści, wszyscy ludzie teatru, zabrali się do roboty od fatalnej strony. Od kasy. I to w momencie, kiedy każdy z nas zastanawia się, ile to państwo (w imieniu samorządów) powinno dołożyć do szpitali, a ile na opłacenie nauczycieli. Nie zdziwię się, jeżeli cały protest środowisk teatralnych rozejdzie się po kościach. Nawet media nie poświęciły