"Kalifornia/ Grace Slick" w reż. René Pollescha w TR Warszawa. Pisze Alicja Cembrowska w Teatrze dla Was.
Człowiek nie nadąża za postępem. Cieszymy się z nowinek, czerpiemy z nich garściami, upatrujemy w dynamicznym rozwoju lekarstwa na odwieczne ludzkie bolączki. Ale nie znajdziemy. Podobnie jak nie znajdziemy fabuły w spektaklu Rene Pollescha "Kalifornia/Grace Slick" - jawi się on raczej jako strumień świadomości. Reżyser właściwie nie mówi nic, o czym byśmy nie wiedzieli. Raczej uwypukla, palcem wskazuje nam to, co nas pochłonęło - ultranowoczesne wynalazki, które podobnie jak wielkie maszyny w XVIII wieku trochę przerażają, a trochę pomagają. Jednak te nasze obecne maszyny najczęściej są estetyczne i kolorowe, dzięki czemu łatwiej wkupują się w człowiecze łaski i raczej z chęcią wpuszczamy je za próg. Troje bohaterów (Tomasz Tyndyk, Justyna Wasilewska, Agnieszka Podsiadlik) niejako naśladuje Andre i Wally'ego z filmu "Moja kolacja z Andre" (1981). Podobnie jak oni dyskutują o tym, co uważają za ważne. A raczej snują dywagacje. Niby na