"Życie towarzyskie i uczuciowe" w reż. Mateusza Bednarkiewicza w Teatrze Nowym Praga w Warszawie. Pisze Janusz Majcherek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Kiedy się ogląda "Życie towarzyskie i uczuciowe" w Teatrze Nowym Praga, trudno zrozumieć, skąd się wzięła i na czym polega legenda Leopolda Tyrmanda; nie sposób też pojąć, dlaczego Tyrmand uchodził za pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. Nazywano go Balzakiem dla gówniarzy i Dołęgą-Mostowiczem PRL-u. Co jednak oznaczało podziw dla beletrystystycznej sprawności, choćby nawet przejawiała się ona w utworach z lekka brukowych. Myślę, że z sensacyjno-melodramatycznych fabuł Tyrmanda teatr mógłby mieć pożytek, gdyby nie podchodził do nich tak serio, jak to uczynili twórcy praskiego przedstawienia. Adaptator i reżyser Mateusz Bednarkiewicz zobaczył w powieści, jak sądzę, rozwiniętą i drobiazgową wersję "Zniewolonego umysłu", a w każdym razie godną uwagi analizę postaw i charakterów w sytuacji zdeterminowanej politycznie. Jednak w moim przekonaniu popełnił błąd - uwierzył, że proza Tyrmanda po odjęciu kontekstu, w jakim powstała i