"Miarka za miarkę" nie cieszy się wśród Szekspirologów najlepszą opinią. Jedni wybrzydzają na nieumotywowany happy end. Innych razi gminność, by nie rzec: trywialność, wielu scen. Jeszcze inni nie mogą pogodzić się z przemieszaniem planu serio (dyskurs o władzy) z planem buffo (świat lunaparów pani Przepieczonej). Opory budzi wreszcie pesymizm tej sztuki, mimo - a może właśnie dzięki - jej optymistycznego finału. "Miarka" jest sztuką głęboko pesymistyczną, W sposób jednoznaczny sugeruje - z tezą tą trudno się pogodzić - w każdej władzy tkwi zło. Immanentne zło władzy zdaje się tu być sprawą naczelną. Oto pierwszy sprawiedliwy Wiednia, wzór cnót rozlicznych - Angelo. W momencie gdy otrzyma władzę, zacznie łamać prawa ustanowione i egzekwowane w sposób krańcowy. Stanie się tyranem. Oto władca szlachetny i głęboko mądry: Wincencjo - onże aranżer, a nawet reżyser całej historii, Prospero pozbawiony magicznej pałeczki, a przecie�
Źródło:
Materiał nadesłany
"Słowo Polskie" nr 220