Po dramatycznej "Sprawie Moniki", po programowej "Milczącej sile" Szczepkowska dała nurka w groteskę. Czy ten skok był objawem naturalnej reakcji, odprężeniem nerwów po długotrwałem nastawieniu na baczność przed postulatami społeczno-obyczajowemi? A może autorka uległa rewizjonistycznej pokusie. Uwiodła ją przekorna chęć przenicowania sytuacji, spojrzenia na kompleks zagadnień zakosu, pod kątem satyry i parodji? Istotnie. W "Typie A" uderzamy się o odwrócony stosunek obu płci. Dotychczas tak zwykle bywało, że mężczyzna był Pigmaljonem, uwodzicielem, finansistą, dyskontującym swe "dobrodziejstwa" wobec kobiety świadczeniami w naturze z jej strony. Tutaj mężczyzna jest Galateą, objektem eksperymentalnym, ofiarą wyzysku i natrętnej miłości, które znosi w imię swoiście pojętej dżentelmenerji (dług wdzięczności za uratowane życie). Ten nieco teoretyczny i dodajmy mocno fikcyjny punkt wyjścia doprowadza w praktyce do całego łańcucha
Tytuł oryginalny
Z teatrów
Źródło:
Materiał nadesłany
Bluszcz, nr 49