- Chciałbym, aby każdy mógł ten spektakl dopasować do swojej wyobraźni, przenieść tam, gdzie jemu będzie najbliżej - mówi Henryk Baranowski, reżyser Rigoletta w Operze Krakowskiej
- Czy uważa Pan, że Rigoletto, opowieść, napisana wiele lat temu, o książęcym błaźnie, który czyniąc zło innym, tego zła sam doświadcza, może być aktualna dla współczesnego widza? - Oczywiście. To niezwykle interesujący współcześnie świat. Cała opowieść kłębi się wokół spraw, które nadal są aktualne: ucieczki od tożsamości, od jednego zła do drugiego zła, od jednej obsesji do drugiej obsesji. - Jaki będzie Pański tytułowy bohater Rigoletto, garbaty błazen, znienawidzony przez wszystkich? - Dla mnie jest to człowiek z potworną i głęboką skazą. Błazeństwo to tylko jego maska. Życie Rigoletta jest podobne do historii innego bohatera tej opery, bandyty i sutenera Sparafucile. Rigoletto to taki Sparafucile sprzed 15, 10 lat. Obydwaj mordują: Rigoletto z namiętności do kobiety, Sparafucile z namiętności do pieniędzy. - Akcja opery Rigoletto rozgrywa się w Mantui, w XVI wieku. Czy Pana inscenizacja będzie wierna konwencji miejsca