"Historia Jakuba" to raptem pięć obrazów. Tylko pięć. Ale jest w nich siła i napięcie, jakich wystarczyłoby na kilka innych przedstawień. Pewnie dlatego sceny słabsze, które przecież mogą trafić się zawsze, budzą we mnie tak gwałtowną reakcję: niezgodę, złość i żal, że nie wszystko się udało. Podobna intensywność odbioru zdarza się w teatrze na tyle rzadko, że warto przyjrzeć się, jak zrobiona jest "Historia". Syn Izaaka, Jakub, który podstępem wydarł pierworództwo swojemu bratu Ezawowi, oszustwem pozbawił go ojcowskiego błogosławieństwa, a mimo to Bóg sprawił, że "powstał z niego naród i wiele narodów, i królowie zrodzili się z niego", fascynował Piotra {#os#705}Cieplaka{/#} już wcześniej. Kilka lat temu, ze studentami warszawskiej Akademii Teatralnej, reżyser zrobił dyplom, który był przymiarką do obecnego przedstawienia (w tamtej, dużo prostszej zresztą, "Historii Jakuba" tytułową rolę grał także Adam {#os#1703
Tytuł oryginalny
Tylko to, co niezbędne
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia nr 41