W "Wiśniowym sadzie" na scenie Teatru Ateneum nie ma cykania świerszczy, kumkania żab, samowaru i tęsknej muzyki wpadającej w ucho, czas i miejsce są zaledwie zaznaczone krojem kostiumu i elementami wyposażenia wnętrz. Dominuje kolor szarości. Nad sceną szare, upięte materie przywodzą na myśl kłębiące się chmury w ponury dzień, a w dali, za szarą przejrzystą zasłoną, jakby cofnięte za mgłą wspomnień, drzewa. W tym teatralnym entourageu nie ma Czechowa, czyli tego, co w tradycji scenicznej tworzyło tzw. czechowowską atmosferę i realistyczny obraz życia rosyjskiego ziemiaństwa u schyłku ubiegłego stulecia. Nie ma, bo aby Czechow zaistniał w pełni na scenie, jako autor treści ludzkich marzeń, tęsknot, uczuć i losów - sceneria i inscenizacyjne sztuczki nie są warunkiem koniecznym. W czechowowskich przedstawieniach atmosferę tworzą aktorzy. A przynajmniej - powinni. "Wiśniowy sad" w przedstawieniu Janusza Warmińskiego jest sztuk
Tytuł oryginalny
Tylko sadu żal
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 129