"Zbrodnia i kara" w reż. Barbary Sass w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Dostojewski to zawsze wyzwanie dla teatru, a "Zbrodnia i kara" - wielka pokusa. Tym razem sięgnęła po nią Barbara Sass, wybierając najważniejszy wątek: próby przekroczenia granic moralnych, a potem wyrzutów sumienia po dokonanej zbrodni, misternego śledztwa Porfirego i pokuty Raskolnikowa. Adaptacja zachowuje sens, ale jej sceniczne przeniesienie jest dyskusyjne. Reżyserka archaicznymi środkami (krążący tłumek, zatrzymywany "w kadrze" na scenie, mógł budzić zainteresowanie 30 lat temu, teraz jest chwytem jak wiele innych) próbuje malować Petersburg, ale nie bardzo jej to wychodzi. Zwłaszcza że tylko niektórym aktorom pozwala przemówić. Co więcej, zapomina o własnym wynalazku - w drugiej części tłumek pojawia się tylko na chwilkę. Podzieliwszy scenę na segmenty-miejsca akcji, nie pilnuje tego podziału - np. Raskolnikow, będąc z wizytą u kolegi, siada na stołku, który zabiera ze swego pokoju. Nie potrafi też reżyserka zdecydować się na formę a