"Idiota" Fiodora Dostojewskiego w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Łukasz Maciejewski na stronie AICT.
Każde wspomnienie "Idioty" otwiera we mnie jakiś nieco chorobliwy zapewne paroksyzm. Klucz do wielkiej literatury, zwłaszcza literatury poznanej we wczesnym okresie życia, to zawsze częściowo sentyment, często jednak rdza. Za dobre, żeby wracać, zbyt mocne, żeby zapomnieć. "Idiota" Dostojewskiego pozarastał mi obrazami. Malarskimi, filmowymi, teatralnymi również. Nie wiem, gdzie jest ten prawdziwy, ten mój, ten jedyny "Idiota". Literacki czy jednak filmowy, telewizyjny, a może teatralny? Pewnie został rozbity na butwiejące w pamięci plamy. To odleżyny zwłaszcza z porażającego spektaklu Barbary Sass w Teatrze Słowackiego, z legendy teatralnej adaptacji Wajdy i jego aberracyjnej, ale i odważnej wersji filmowej z Band Tamasabur, wreszcie z oglądanych przeze mnie swego czasu po wielokroć, do utraty tchu, "Braci Karamazow" w reżyserii Krystiana Lupy. Mocniejszego Dostojewskiego w polskim teatrze (europejskim? światowym?), nie było i nie będzie. W przedstawi