W osobie Aleksandra Rohatyńskiego - bohatera "Chłodnej jesieni", Eustachy Rylski sportretował Jarosława Iwaszkiewicza... Nie jest to wprawdzie lustrzane odbicie autora "Sławy i chwały", niektóre sceny celowo zaciemniają sprawę, podpowiadają inne możliwości rozszyfrowania dramaturgicznego "klucza", tym niemniej pierwsza sztuka Rylskiego, sztuka - powiedzmy to od razu - znakomita, odczytywana będzie w kontekście życiorysu Pana na Stawisku. Akcentuję słowo: "odczytywana", gdyż by przekonać się, czym w istocie jest "Chłodna jesień", trzeba sięgnąć do tekstu tej "sztuki telewizyjnej w dwudziestu sześciu scenach" ("Dialog" nr 8/89). Wczoraj na ekranach telewizorów zobaczyliśmy nieco inny spektakl okrojony z drastyczności, w dużej mierze odpolityczniony, spektakl, w którym znaczne przesunięcie akcentów spowodowało, iż ze sztuki o Iwaszkiewiczu przekształcił się w sztukę iwaszkiewiczowską. Telewidzowie nie stracili jednak na tym. Janusz Zaorski (mamy
Tytuł oryginalny
Tylko chłód i dystans?
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 43