Ten zamiar należało mierzyć podług sił. Teatr Narodowy tego nie uczynił. I stało się to, co stać się musiało: siły zespołu okazały się zbyt wątłe, aby unieść ciężar arcydramatu Mickiewicza.
Nie wstyd to? Jest w kraju jedna, może dwie sceny, które bez posiłków z zewnątrz mogą godnie sprostać temu zadaniu. Teatr Narodowy do nich nie należy. Więc nie wstyd, a żal raczej, że zamiast oczekiwanego święta teatralnego, mieliśmy dzień bardziej niż powszedni. Żal, bo zespół dokonał ogromnego wysiłku fizycznego i emocjonalnego. Aktorzy dwoili się i troili, przyjmując na siebie po dwie i więcej ról. Nie wysiłek ich jednak, a efekt podlega ocenie. Grzechem najcięższym "Dziadów" na Woli jest to, że pozostawiają widza obojętnym. To trudne do uwierzenia, że rzecz, która rozpalała czytelników, rozsadzała widownie, której siły rażenia obawiały się "Policje - tajne, widne i dwupłciowe", przebiega tu ledwie w temperaturze powyżej zera. Na naszych oczach przecież rozgrywa się dramat człowieka, pokolenia, narodu. Nasz dramat. Nasz największy dramat narodowy. I co? I, niestety, nic. Nawet w czasie Wielkiej Improwizacji, gdy emocje powinny