Spoiwa Kultury nie tylko poprzez teatr, lecz także muzykę, obrazy i dźwięki zaoferowały nam możliwość zetknięcia z miejscami na świecie, do których większość z nas nigdy się nie wybierze - pisze Joanna Szczepanik, czytelniczka Gazety Wyborczej - Szczecin.
Lipcowy wieczór, huśtawki oplecione światełkami, zaimprowizowany parkiet na rozłożonych na trawniku dywanach, profesjonalna konferansjerka i prawdziwy band z muzyką do tańca. To nie "Tatarak" Andrzeja Wajdy i scena potańcówki nad brzegiem jakiejś anonimowej rzeki w małym miasteczku. Nie anonimowa rzeka, lecz Odra, obecna choć niewidoczna, i nie małe miasteczko, ale jedna ze śródmiejskich dzielnic Szczecina, która nie po raz pierwszy staje się przestrzenią współpracy artystów z mieszkańcami. Przychodząc na "Platerówkę", będącą jednym z wydarzeń otwierających festiwal Spoiwa Kultury, z pośpiesznych przechodniów stajemy się gośćmi zaproszonymi i mile widzianymi przez gospodarzy, mieszkańców Grabowa. Wspólnie biesiadujemy, tańczymy przy muzyce Pomorzan, a po koncercie na ekranie ściany kamienicy oglądamy film Bustera Keatona z muzyką na żywo. Jest w tym miejscu i czasie wyczuwalna swoista swoboda, jakby otwarty scenariusz. Nie oznacza to niedo