O przedstawieniu "Czarowna noc". "Męczeństwo Piotra Ohey'a" Mrożka w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie pisze Janusz R. Kowalczyk.
Andrzej Zieliński (sekretarz protokołu) i Krzysztof Kowalewski (Piotr Ohey) Warszawski Teatr Współczesny żadnego z dramaturgów nie honorował tak często jak Sławomira Mrożka. Zaczął przed czterdziestu laty od wystawienia jednoaktówek "Czarownej nocy" i "Zabawy". Autor goszczący podczas obecnej, jedenastej na tej scenie, premiery - tym razem "Czarownej nocy" i "Męczeństwa Piotra Ohey'a" w reżyserii Macieja Englerta - przyjęty został owacjami. Zasłużonymi, gdyż nikt nie umie tak celnie przedstawić stanu polskich dusz, serc i umysłów jak Mrozek właśnie. A że śmiejemy się na jego sztukach znacznie mniej niż niegdyś, to zrozumiale. To, co przed kilkudziesięciu czy kilkunastu laty można było uznać za absurd i grę wyobraźni, dziś jest już często naszym chlebem powszednim. Teksty Mrożka okazują się prorocze. Wymownym przykładem może być wizyta poborcy podatkowego w domu Piotra Ohey'a. Logika jego rozumowania jest nieodparta - skoro tygrys ludoja