XVI Festiwal Szekspirowski w Gdańsku. Pisze Elżbieta Baniewicz w Twórczości.
Należałoby powiedzieć raczej - tydzień obcowania z interpretacjami dzieł mistrza znad Avonu. We współczesnym teatrze nikt już chyba nie udaje, że wystawia jego sztuki; interpretacja goni interpretację. Festiwal przypomina trochę pokazy haute couture, gdzie światowej sławy projektanci zza kulis zerkają, kto wymyślił lepszą stylizację na cocktail, raut czy wycieczkę za miasto. Podobnie jak krawcy, na szesnastym z kolei Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku reżyserzy ścigali się na oryginalne sposoby pokazania sztuk angielskiego dramaturga, by zadziwić publiczność. Nie bez sukcesu, choć nie zawsze z sensem. Przez sześć dni (31 lipca - 6 sierpnia) udało mi się obejrzeć spektakle: Konstantina Bogomołowa "Lear. Komedia" z Teatru "Prijut Komedianta" w Sankt Petersburgu, "Króla Ryszarda III" z Teatru im. Jaracza w Łodzi w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego, "Burzę" mieszkającego w Paryżu rumuńskiego reżysera Silviu Purkarete, przygotowaną z zespołem N