To był dobry, dobrze wychowany chłopak, o niezwykłej ruchliwości, wdzięku i ciekawości świata, ale jak każdy artysta, trochę nadwrażliwy.
Potrafił się dopasowywać do otoczenia i być takim, jakim ono chciało go widzieć. Jeśli to otoczenie chciało go widzieć jako pijaka, to starał się nim być. Wiedział natomiast, że moja mama nie akceptuje pijaństwa i ani ona, ani ja nigdy nie widzieliśmy go pod wpływem alkoholu - tak Marka Hłaskę [na zdjęciu] wspomina jego kuzyn, Andrzej Czyżewski, architekt mieszkający w Tychach. Jest on autorem wystawy zdjęć i pamiątek po pisarzu, która gościła w tym roku w Warszawie, Bydgoszczy, Raciborzu i we Wrocławiu. Swoją wędrówkę kończy w Muzeum Miejskim w Tychach, zamykając tym samym rok podwójnej rocznicy: 75. urodzin pisarza i 40. rocznicy śmierci. Czy to było samobójstwo? - Na 99 proc. jestem przekonany, że nie. Owszem, położył się pod wpływem alkoholu i środków nasennych, może czegoś było za dużo, ale na pewno nie chciał sobie odbierać życia. Miał 35 lat i w kieszeni bilet na samolot do Izraela, gdzie miał się spotkać z ukochaną -