Przymknięte powieki, pełne usta, zmysłowy szept. To Kalina Jędrusik, wielka diwa polskiej piosenki. I znak towarowy, którym się stała. O jej micie opowiada monodram "Kalina".
Nazywano ją polską Marilyn Monroe, a ona sama podsycała swój wizerunek seksbomby. Była kolorowym ptakiem w czasach szarego PRL-u. Mężczyźni ją ubóstwiali, ale wielu ludzi też jej nienawidziło za jej lekkie podejście do życia. Nie było jednak ono wcale łatwe. Słynna artystka, żona pisarza Stanisława Dygata, mimo popularności, urody i licznych jawnych romansów, walczyła ze swoimi demonami. Cierpiała na depresję, walczyła z nałogami, nie dogadywała się z bliskimi, umierała w osamotnieniu. Pozostało po niej mnóstwo wspomnień i anegdot z nią związanych, zdjęcia i filmy, które uwieczniły jej wyzywającą urodę i piosenki, które śpiewała charakterystycznym głosem. Mit lepiony z ról, prasy i anegdot Spektakl "Kalina", który w niedzielę zostanie pokazany gościnnie w Tychach to opowieść o konstruktorce własnego mitu, o wielkiej falsyfikatorce, która najbardziej bała się zamknięcia w jednej formie. O micie lepionym z ról, prasy, anegdot, w