"Po co nam ta klasyka?" - pytał przewrotnie w programie do tegorocznych Konfrontacji dyrektor festiwalu, Tomasz Konina. Zaimek "ta" brzmiał tu wyraźnie prowokacyjnie, jakbyśmy się mieli oburzyć na niefrasobliwość albo nonszalancję, stanąć w obronie dzieł uświęconych przez Literaturę i Historię. Odpowiedzi na to pytanie miały udzielić zaproszone do Opola spektakle. I, po części, zadanie to spełniły, pokazały bowiem, że "po co" wynika ściśle z "jak". Zobaczyliśmy przedstawienia, które wyróżniały się zdecydowaną strategią reżyserską - ich twórcy podjęli ryzykowne decyzje wobec tekstu, zarówno adaptacyjne, jak i inscenizacyjne. Z pomysłem Największe rozczarowanie tegorocznych Konfrontacji wywołało we mnie "Wesele" Anny Augustynowicz (o przedstawieniu pisaliśmy w numerze 81/2007). Spektakl wielokrotnie nagradzany, opisywany i chwalony za odczytanie tekstu Wyspiańskiego tak, że jego zapoznane często sensy objawiają się na nowo, wydał mi
Tytuł oryginalny
Twoje, moje, nasze
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia-Gazeta Teatralna nr 85/86