"Madame de Sade" Yukio Mishimy w reż. Macieja Prusa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Maciej Prus zamyka bohaterki "Madame de Sade" w gorsecie formy, wiedząc, że to jedyna droga, by strzepnąć kurz czasu ze sztuki Yukio Mishimy. W polskim teatrze nazwisko japońskiego pisarza kojarzy się właściwie wyłącznie z tym dramatem. Owszem, Andrzej Wajda wystawił kiedyś w krakowskim Starym Teatrze jednoaktówki zebrane w spektakl "Mishima", mierzono się z tymi krótkimi tekstami także w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Jednak dla szerszego grona odbiorców Mishima to "Madame de Sade". Jest jeszcze kilka powieści, z najbardziej znaną "Złotą Pagodą". Te jednak ukazały się u nas przed laty i do dzisiaj nie doczekały się wznowień. Z "Madame de Sade" jest inaczej. Był czas, gdy tytuł ten był niemal legendą, a potem zyskał ogromną popularność. Wszystko zaczęło się w końcówce lat 80. od przedstawienia Aleksandry Śląskiej w warszawskim Ateneum. Wielka aktorka nie tylko reżyserowała, ale też grała markizę de Montreuil. Scenę 61 oblegały