"Sebastian X" w reż. Grażyny Kani w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Krzysztof Ratnicyn w portalu wp.pl.
Spore ryzyko reżyserki i odważne wyzwanie dla aktora. Oboje wychodzą z tego obronną ręką, jeśli nie - z dużym sukcesem. Monodram rządzi się bowiem swoimi prawami, a pierwszym i największym warunkiem powodzenia jest utrzymanie uwagi widza. W przypadku "Sebastiana X", przez ponad godzinę. Grający tytułową rolę Tomasz Błasiak radzi sobie z tym znakomicie. Grażyna Kania podjęła się wyreżyserowania tekstu bardzo trudnego, a w konfrontacji z widzem - która stanowi ostateczne rozstrzygnięcie "na tak" albo "nie" - wszystko w istocie zależy od aktora. Ale od początku. Kiedy wchodzimy do środka, on tam już jest. Scena Pracownia, mała, duszna sala; świetlówki górują nad przestrzenią zamkniętą z trzech stron ścianami z płyty pilśniowej. Sebastian siedzi na ławce w rogu sali. Spogląda na siadających w fotelach widzów, nerwowo zerka też na zegarek. Jeszcze godzina z kawałkiem, a zacznie się. Zacznie i skończy wszystko zarazem. Sebastian dokładnie