- Chociaż pracuję głównie w swoim kraju, chętnie wracam do Polski, kiedy tylko mam okazję. Tutaj możliwości dla lalkarza są dużo większe, bardziej szanuje się tradycje tego teatru. U nas teatr lalek traktowany jest jako sztuka kategorii - mówi Massimiliano Venturi, włoski marionetkarz. Był gościem Studenckiej Trzydniówki Teatralnej, która zakończyła się w Olsztyńskim Teatrze Lalek.
Po ukończeniu Uniwersytetu w Bolonii, zostałeś stypendystą na Wydziale Lalkarstwa Akademii Teatralnej w Białymstoku. Co Cię pchnęło na północ? - Przede wszystkim sama uczelnia lalkarska, której we Włoszech po prostu nie ma. Zresztą, nie istnieją też teatry lalek. Wykształcenie na Wydziale Sztuki, Muzyki i Teatru na uniwersytecie w Bolonii, nie dało mi praktycznego przygotowania do pracy aktora, mogłem zostać jedynie nauczycielem. A mnie pociągała scena, praca lalkarza. W szkole białostockiej, do której trafiłem 4 lata temu, poznałem nowe techniki, pracę z marionetką, brałem udział w spektaklu dyplomowym studentów ostatniego roku. Wróciłem do Włoch z certyfikatem lalkarza, ciekawym doświadczeniem. I chociaż pracuję głównie w swoim kraju, chętnie wracam do Polski, kiedy tylko mam okazję. Tutaj możliwości dla lalkarza są dużo większe, bardziej szanuje się tradycje tego teatru. U nas teatr lalek traktowany jest jako sztuka kategorii B.