Jakie to szczęście, że bojkot telewizji publicznej wyznaczony jest dopiero na 3 maja. Człowiek zdąży w tym czasie coś jeszcze obejrzeć, choćby Ligę Mistrzów. Jednak bez dawnej uciechy, a stawiając sobie fundamentalne pytanie: Czy jak telewizja kierowana przez byłego faszystę transmituje mecz, to mecz ten jest w całości meczem faszystowskim, czy tylko do przerwy? - zastanawia się Jerzy Pilch w Dzienniku - dodatku Kultura.
Takie i podobne pytania musi zadawać sobie obecnie każdy, komu dobro powszechne leży na sercu. I nawet jeśli odpowiedź będzie pozytywna: transmisje Ligi Mistrzów nie są - nawet na TVP II - naznaczone hitleryzmem - trzeba zachować czujność. Nade wszystko zaś trzeba pogodzić się z faktem utraty komfortu. Tak jak pijak przekonawszy się, iż gorzała mu szkodzi, nigdy nie sięgnie po flaszkę z dawną przyjemnością, wszelako i tak po nią sięgnie - tak i Polak wiedzący, iż obecnie za ekranem jego telewizora stoją Wszech-Polacy, nie włączy odbiornika z dawną rozkoszą, wszelako i tak go włączy. Jak na razie - jest to dopuszczalne. Dobrze widziane - nie, dopuszczalne - tak. W końcu co innego bojkot, co innego gotowość do bojkotu - jak jest bojkot, niczego nie wolno oglądać, jak jest gotowość, to i owo można - koniecznie jednak okazując niechęć. (Barcelona - Bayern obejrzałem z tym większą wrogością do Farfała, że byłem za Bayernem). Za