Gdy od kilku miesięcy Rolando Villazon z kłopotami próbuje po przebytych operacjach wrócić na scenę, warto przypomnieć sobie, jak śpiewał zaledwie dwa lata temu, gdy był u szczytu formy.
Amerykański reżyser Bartlett Sher zrealizował "Romea i Julię" Charlesa Gounoda w 2008 roku dla festiwalu w Salzburgu. Rola kochanka z Werony należała wówczas do najsłynniejszych scenicznych wcieleń meksykańskiego tenora Rolanda Villazona, nazywanego przedwcześnie - jak dziś się okazało - następcą Placida Domingo. Julią miała być inna supergwiazda, Anna Netrebko, ale pół roku przed premierą wycofała się, bo oczekiwała narodzin dziecka. Dyrekcja festiwalu wybrała wówczas młodą, mało znaną gruzińską śpiewaczkę Nino Machaidze. Już po premierze niektórzy krytycy nazwali ją klonem Netrebko, niemniej debiut w Salzburgu zaowocował jej dalszymi prestiżowymi kontraktami w Europie i Ameryce. Dobór wykonawców tytułowych ról jest szczególnie ważny, ponieważ Gounod, wiernie trzymając się tragedii Szekspira, oparł operę na czterech wielkich duetach miłosnych Romea i Julii, obojgu dodając jeszcze samodzielne arie. Reszta postaci naszkicowana z