Mnie zawsze chce się coś robić, gdy mam odpowiednich aktorów. Tu ich miałem - opowiada reżyser Jerzy Gruza. - Młody Krzysztof Kolberger był wówczas wspaniale romantyczny.Bożena Adamek, z PWST w Krakowie dopiero startowała w zawodzie, miała w sobie nadzwyczajną świeżość i prostotę.
Jerzy Gruza opowiada dziś: - Pomysł realizacji "Romea i Julii" wziął się z piosenki Wandy Warskiej ze słowami Cypriana Kamila Norwida i muzyką Andrzeja Kurylewicza "W Weronie": Nad Kapulettich i Montekich domem/Spłukane deszczem, poruszone gromem/łagodne oko błękitu./Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów/ Na rozwalone bramy do ogrodów /i gwiazdę zrzuca ze szczytu. (...). Teraz zdaje mi się nawet, że trochę przesadziłem z użyciem tej piosenki w spektaklu. Mnie zawsze chce się coś robić, gdy mam odpowiednich aktorów. Tu ich miałem. Młody Krzysztof Kolberger był wówczas wspaniale romantyczny. Występował w Teatrze Narodowym u Adama Hanuszkiewicza. Bożena Adamek, z PWST w Krakowie dopiero startowała w zawodzie, miała w sobie nadzwyczajną świeżość i prostotę. Szekspirowski tekst trzeba było skrócić o to, co mniej dotyczyło pary bohaterów. Stało się to zarówno w scenariuszu, jak i w montażowni. Panowała wtedy moda na uwspółcześnianie tłum