"Naszą klasę" Tadeusza Słobodzianka zagrano niedawno po raz setny. Nagrodzoną Nike sztukę o zbrodni w Jedwabnem trzeba zobaczyć. Jest jednym z częściej wystawianych dziś za granicą polskich tekstów; grano ją m.in. w Tokio, Tel Awiwie, Sztokholmie, Wilnie i Londynie. Na żywo ze Sceny na Woli Teatru Dramatycznego w Warszawie.
W kolejnych obrazach - "lekcjach" - śledzimy losy katolickich i żydowskich mieszkańców miasteczka od połowy lat 30. aż do początku XXI w. W Polsce przed- i powojennej, pod okupacją sowiecką i niemiecką, a także już na emigracji w USA i Izraelu. W spektaklu szkolna klasa z ławkami - scenograficzna klisza z legendarnego przedstawienia Kantora "Umarła klasa" - przeistacza się w teatr historii. Wyliczanki i piosenki, uczniowskie przepychanki i młodzieńcze miłości ustąpią miejsca makabrze. Później mowa jest o tym, jak pamięć o zbrodni zakłamywano, jak radzili sobie z nią sprawcy i ofiary. Słobodzianek pokazuje wreszcie, jak wina wychodzi na światło dzienne. Rzecznikiem wypartej prawdy jest tu Abram. To nowojorski rabin, który miał szczęście wyjechać z miasteczka tuż przed wybuchem wojny, a później pisze listy do dawnych szkolnych kolegów. Recenzenci dostrzegali nawiązania do "Wesela" Wyspiańskiego - widma pomordowanych pojawiają się na scenie