Kiedy cztery lata temu w Opolu reżyser Marek Fiedor wystawił adaptację "Matki Joanny od Aniołów", temat religii rzadko gościł na polskich scenach. Nowy teatr interesował się bardziej tożsamością seksualną swoich bohaterów niż wadzeniem się z Bogiem. Fiedor z wiary uczynił główny temat przedstawienia i zwrócił tym powszechną uwagę.
Kiedy cztery lata temu w Opolu reżyser Marek Fiedor wystawił adaptację "Matki Joanny od Aniołów", temat religii rzadko gościł na polskich scenach. Nowy teatr interesował się bardziej tożsamością seksualną swoich bohaterów niż wadzeniem się z Bogiem. Fiedor z wiary uczynił główny temat przedstawienia i zwrócił tym powszechną uwagę. Oparł je na znanym opowiadaniu Iwaszkiewicza o księdzu egzorcyście, który przyjeżdża do kresowego miasteczka, aby wypędzić diabła z opętanych zakonnic. Ale w zetknięciu ze złem sam traci wiarę i popełnia zbrodnię. Siłą spektaklu było przeniesienie akcji z XVII-wiecznej Smoleńszczyzny na dzisiejszą polską prowincję. Fiedor pytał o źródła zła w dzisiejszym katolickim, bogobojnym społeczeństwie. Pokazał życie mieszkańców Iwaszkiewiczowskiego Ludynia rozpięte pomiędzy kościołem i karczmą, świętością i grzechem. Pokazał powierzchowną polską religijność, która pod cienką warstwą pokazowej