W tym roku będzie 12 premier, nie oznacza to jednak, że kłopoty zniknęły. Mimo zapaści finansowej TVP istnienia Teatru Telewizji nikt nie podaje w wątpliwość. Przeciwnie - deklaracje prezesa Juliusza Brauna o tuzinie tegorocznych premier są optymistyczne.
- Na przyszłość patrzę z ogromną nadzieją - mówi "Rz" Renata Czarnkowska-Listoś, szefowa Agencji Filmowej TVP, w skład której wchodzi Teatr Telewizji. - Chcemy realizować spektakle na podstawie polskiej literatury współczesnej, współpracując nie tylko z doświadczonymi, ale i młodymi twórcami. Siłą Teatru Telewizji była zawsze jego odrębność gatunkowa, spektakle powstające specjalnie dla niego. Nawet po latach nie tracą blasku. To tradycja, z której powinniśmy być dumni, telewizyjny teatr jest fenomenem, którego nam wszędzie zazdroszczą. Ale trzeba też myśleć o nowych projektach, takich jak koprodukcje w europejskiej skali. By mogły dojść do skutku, potrzebne jest nam wsparcie ważnych instytucji: Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Narodowego Instytutu Audiowizualnego, Instytutu Teatralnego. W tym roku widzowie zobaczyli już jedną premierę, w ostatni poniedziałek wyemitowana została "Rzecz o banalności miłości" w reż. Feliks