Moda na adaptacje trwa. Trzeba zapewne cenić i wysiłek i upór tych wszystkich, którzy - niepomni niebezpieczeństw - podejmują się tej pracy, choć nie zawsze można cenić rezultaty. Poniedziałkowy Teatr Telewizji zaprezentował "Martwe dusze" Gogola w adaptacji i reżyserii Zygmunta Hübnera. Nie można było oczywiście oczekiwać, że spektakl odda wiernie nastrój, bogactwo i koloryt tej znakomitej powieści, że potrafi przekazać ponurą, powikłaną, atmosferę życia w carskiej Rosji, odtworzyć dziwne, osobliwe, a czasem odpychające czy przerażające typy ludzkie. Współczesny teatr, a także teatr TV unika wszelkiej rodzajowoscl. Czym jednak bez tego stają się "Martwe dusze"? Adaptator i reżyser przedstawienia postanowił ograniczyć się do opowiedzenia, a właściwie pokazania przygód Czyczykowa, jego wędrówki w poszukiwaniu... martwych dusz. Scenki dokumentujące kolejne spotkania i wizyty Czyczykowa, jego rozmowy z obywatelami ziemsk
Tytuł oryginalny
TV szklany gość. "Martwe dusze"
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 143