Po latach zachłyśnięcia odzyskaną bliskością z Zachodem i gorliwym przeszczepianiu na polski grunt wszystkich artystycznych nowinek z Berlina czy Londynu polscy twórcy teatralni większą uwagę zaczynają zwracać na to, co grywa się u najbliższych sąsiadów - pisze Agnieszka Celeda w Polityce.
W latach dziewięćdziesiątych "bliska zagranica" prawie znikła z polskich scen. Znikłaby całkiem, gdyby nie inicjatywa Krystyny Meissner, która właśnie wtedy uruchomiła w Toruniu festiwal Kontakt nastawiony, jak sama nazwa wskazuje, na kontakt z bliższymi i dalszymi sąsiadami. Zasługi Kontaktu (i za dyrekcji Krystyny Meissner, i Jadwigi Oleradzkiej) dla nauczenia nowych pokoleń teatromanów szacunku dla teatru litewskiego, estońskiego czy rosyjskiego są nie do przecenienia. Chociaż przez lata obowiązywał niepisany podział: od prezentowania współczesności dramaturgicznej są goście z Zachodu: Thomas Ostermeier czy Christoph Marthaler, zaś przybysze wschodni czytają przede wszystkim klasykę. Eimuntas Nekrośius Szekspira, Rimas Tuminas Lermontowa, Piotr Fomienko Ostrowskiego, a wszyscy - Antoniego Czechowa. Dopiero w ostatnich edycjach, kiedy na przykład pierwszą nagrodę otrzymała trupa z Rosji, przedstawiając oryginalny współczesny tekst - "Tlen" Rosjani