Skończył się rok 2013. Miałem już po dziurki w nosie marnych, kiepskich, lub nadętych rocznicowych wydarzeń związanych z Julianem Tuwimem. I gdy tak sobie psioczyłem pod nosem, gdy podsumowanie tych nieszczęsnych rocznicówek chciałem robić, to trafiła w moje ręce piękna płyta - pisze Bartek Miernik dla e-teatru.
Wracam pamięcią do czasów dzieciństwa, do czytania bajek. Najpierw przez rodziców, potem składania liter i całych zdań już samemu. Do tych pierwszych bajek, wydawanych w latach osiemdziesiątych w takich małych, kwadratowych książeczkach. Zostały gdzieś w domu rodziców, dawno ich nie widziałem. Przypominam sobie tytuły, wynajduję w internecie i czytam je na ekranie monitora. Wiem, to nie to samo. Skończył się rok 2013. Nareszcie. Miałem już po dziurki w nosie marnych, kiepskich, lub nadętych rocznicowych wydarzeń związanych z Julianem Tuwimem. I gdy tak sobie psioczyłem pod nosem, gdy podsumowanie tych nieszczęsnych rocznicówek chciałem robić, to trafiła w moje ręce piękna płyta. Kto mógłby lepiej opracować wiersze Tuwima dla dzieci, niż łódzki Teatr Pinokio? Teatr, który ponad dwa lata temu wydał równie świetną płytę "Piosenki do grania na nosie". Nieco inną, opartą bardziej na rockowym instrumentarium, z muzyką Piotra Klimka, z