Telewizyjna premiera "Turonia" to rzadki (zwłaszcza w teatrze TV) przykład rzeczywiście twórczej pracy reżysera nad tekstem, bardzo trafnie oczyszczonym z wszelkich niemal śladów dramaturgicznej nieporadności oryginału. Walorem reżyserii widowiska była też całkowita zmiana rytmu poszczególnych scen i dynamika całości, której notabene w rozgadanym tekście dramatu najbardziej brak. Znakomity koncert w rolach głównych i epizodycznych dał zespół aktorski, a zwłaszcza Jan Świderski jako Szela. Mimo wszystko trudno oprzeć się wątpliwości, czy była to udana próba sforsowania barier, głównie emocjonalnych, jakie między tym dramatem a widownią zarysowały się już po premierze. Teatry, zarówno w dwudziestoleciu, jak i po wojnie, rzadko sięgały po "Turonia" i to bynajmniej nie z powodu kompozycyjnej niezborności dramatu, jego epickich "skażeń", "Turoń" był, i podejrzewam, że jest dziś, sztuką drażliwą, trudną, wymagającą publiczności dojrza
Źródło:
Materiał nadesłany
"Ekran" nr 11