EN

5.12.2002 Wersja do druku

Tupię i biję w bębny

Muzyka wraca do pierwotnych rytmów, narkotyki zaczynają odgrywać coraz większą rolę. Dawka wzmacnia się. Trans zastępuje nieobecnego Boga - stwierdza Mariusz Treliński w rozmowie z Romanem Pawłowskim. 8 grudnia w warszawskim Teatrze Wielkim odbędzie się premiera jego najnowszej inscenizacji - "Don Giovanniego" Mozarta. Później zostanie ona pokazana w Los Angeles.

27 października 2001 roku, Opera Waszyngtońska. Premiera "Madame Butterfly" Pucciniego w inscenizacji Mariusza Trelińskiego. Brzmią ostatnie takty, kurtyna opada nad martwym ciałem bohaterki. Zrywają się oklaski, jakich ta sala jeszcze nie słyszała. "Pan przekroczył konwencję opery" - mówi w kulisach Placido Domingo, który zaprosił do współpracy nieznanego polskiego reżysera, rzucając na szalę całą swoją reputację."Mam dla pana następne propozycje. Co by pan powiedział na Don Giovanniego w Los Angeles?". "Poczułem się jak w bajce" - wspomina Treliński. 40-letni dziś artysta swoje miejsce widział raczej w kinie niż w teatrze. Za swój debiut fabularny, "Pożegnanie jesieni" wg Witkacego (1990 r.), otrzymał Nagrodę im. Munka. Został szefem Studia im. Irzykowskiego i członkiem Komitetu Kinematografii. Ale na następny film - "Łagodną" - dostał pieniądze dopiero po pięciu latach. Do teatru Trelińskiego popchnęły dwie siły: kryzys kinematografii i

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Gazeta Wyborcza" - "Duży Format"

Autor:

Mariusz Treliński, Roman Pawłowski

Data:

05.12.2002

Realizacje repertuarowe