Śmierć zlitowała się nad nim tak, jak on litował się nad ludźmi teatru, recenzując ich poczynania pozytywnie, bądź nie robiąc tego wcale. Pozwalała mu się wymykać przez 96 lat, mimo iż na drodze życia stanął obóz jeniecki, następnie koncentracyjny, a po tych traumatycznych doznaniach nastąpiły stalinowskie represje - pożegnanie WOJCIECHA DZIEDUSZYCKIEGO.
2 maja zmarł we Wrocławiu najbardziej wszechstronny polski artysta - Wojciech Dzieduszycki. Dodawał kulturze blasku i koloru. W szlacheckim rodzie Dzieduszyckich nie brakowało znakomitych humanistów - literatów, publicystów, historyków, filozofów. Wojciech Dzieduszycki był więc pod tym względem godnym jego synem. Realizował się w kabarecie, brał za bary z dziennikarstwem, śpiewał, dyrygował, zaś przy tym wszystkim znajdował jeszcze czas, by promować rodzimą kulturę. - Wierzę, że dzięki temu ludzie stawali się lepsi - przyznał potem z charakterystycznym dla siebie optymizmem. Ten był zresztą uzasadniony - tak lubił ludzi, iż przez długi czas z trudem można było się doszukać jego wrogów. Śmierć zlitowała się nad nim tak, jak on litował się nad ludźmi teatru, recenzując ich poczynania pozytywnie, bądź nie robiąc tego wcale. Pozwalała mu się wymykać przez 96 lat, mimo iż na drodze życia stanął obóz jeniecki, następnie koncent