"Tukar" w reż. Adama Frankiewicza w Teatrze Pleciuga w Szczecinie. Pisze (szymw) w Kurierze Szczecińskim.
Opowiedzieć gombrowiczowski "Ślub" bez słów? Można to uczynić za pomocą światła, muzyki, lalek, a nawet zapachu, ale nie dla każdego będzie to zrozumiałe. "Tukar" w reżyserii Adama Frankiewicza, zaprezentowany właśnie na scenie szczecińskiej Pleciugi, to spektakl wymagający od widza dużego skupienia. Po pierwsze, aktorzy grają w niemal całkowitej ciemności i tylko nieznacznie oświetlone postaci oraz elementy scenografii (wyrazy uznania dla Vitalii Samuilovej) stanowią jakiś punkt odniesienia. Po drugie, na scenie nie padają żadne słowa. Efektem tych zabiegów staje się szczególna ważność formy, której znaczenie musimy ustalić sami. Ułatwić nam to może - ale nie musi - informacja, że "Tukar" oparty jest na "Ślubie" Gombrowicza. Jedyne werbalne komunikaty, które docierają ze sceny, to tabliczki z hiszpańskimi słowami, oznaczającymi: rodzinę, przyjaźń, Boga, wino i unieważnianie ("Ślub" w oryginale został napisany w języku hiszpańskim