Aktorzy śpiewają akustycznie, bez mikrofonów, bez playbacku, a nawet półplaybacku. Na scenie panują ascetyczne warunki, ale na tym też polega urok tego spektaklu. Już od prawie miesiąca "Niech żyje bal" gości na deskach olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza. Do końca karnawału zostały tylko pojedyncze bilety! - pisze Agnieszka Tołoczko w Gazecie Olsztyńskiej.
Pierwszy od wielu lat spektakl muzyczny olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza "Niech żyje bal!" od kulis. - Szał ciał i kostiumów. Obłęd! - mówią aktorzy. - Żmudna, bardzo ciężka praca - dodaje dyrektor teatru. - Nasi aktorzy przez cztery miesiące tak dostali w kość, tak sobie porozciągali i ścięgna, i struny głosowe, że to im się z pewnością przyda na przyszłość. Już od prawie miesiąca "Niech żyje bal" gości na deskach olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza. Do końca karnawału zostały tylko pojedyncze bilety! Są w dawnej piosence dziwy, o których się nie śniło dzisiejszym didżejonij raperom i gwiazdom pop. Ślady stóp Ordonki były najdroższymi relikwiami dla oczarowanych panów. Mieczysław Fogg wywoływał arytmię niewieścich serc. Karin Stanek przyjmowała poddańcze hołdy wielbicieli z maślanymi oczami. Po koncertach Kaliny Jędrusik i Czerwonych Gitar zostawało pobojowisko marynarek i krawatów. A wszystko za sprawą ich gło