O przemyśle promocji teatralnej pisze w felietonie dla e-teatru Michał Zadara
Tydzień temu, w czwartek, miałem jechać do Salzburga na konferencję młodych artystów teatru i performance'u. Żeby powymieniać się ideami, poznać producentów, pokazać się. Dzień przed wyjazdem zachorowałem, i w czwartek rano musiałem napisać organizatorom, że niestety nie mogę przyjechać - nie chce jechać do Salzburga po to, by trzy dni leżeć w łóżku. W piątek zadzwonili ze Stuttgartu, że mam za dwa tygodnie przyjechać na polsko-niemiecką konferencje o współpracy międzynarodowej, by opowiedzieć o sobie, pokazać się, poznać producentów, opowiedzieć o moich doświadczeniach przy projektach międzynarodowych. Przy okazji można obejrzeć nowy spektakl Pollescha. Na początku się zgodziłem, ale po chwili przypomniało mi się, że kilka dni po tym wyjeździe muszę oddać projekt scenografii w Szczecinie, więc napisałem organizatorom, że jednak nic z tego nie wyjdzie. Pomyślałem sobie - no tak, będę jeździł do Salzburga i Stuttgartu by p