"Trener życia" w reż. Wojciecha Malajkata w Teatrze Syrena w warszawie. Pisze Agnieszka Rataj w Życiu Warszawy.
"Trener życia", najnowsza premiera teatru Syrena, może nieco zaskoczyć widzów przyzwyczajonych do bardziej rozrywkowego repertuaru tej sceny W trakcie niedzielnego przedstawienia słychać było na widowni szepty: "przecież to miała być komedia...". Rzeczywiście, "Trener życia" sprawia takie wrażenie. Początkowo. Na scenę wkracza najpierw krwiożercza szefowa Fiona (Beata Ścibakówna), która karykaturalną fryzurą przypomina Cruellę de Mon. Widać, że jest doskonale wytresowana przez tytułowego trenera (Wojciecha Malajkata). Przerzucanie się przez nich wyuczonymi hasłami rodem z warsztatów rozwoju osobowości nieodparcie bawi. Kiedy jednak treningowi zostaje poddana pozbawiona asertywności Wendy (Katarzyna Bagniewska), sztuka Reeda robi nieoczekiwaną woltę w kierunku psychoanalizy wydobywającej sekrety z przeszłości dziewczyny. Nie są one zbyt oryginalne. To raczej obowiązkowa freudowska opowieść o nieszczęśliwym dzieciństwie z upiorną matką. Ale