Miał ten spektakl momenty wspaniałe, porywające, które jeszcze raz potwierdzały, że reżyser "Trzech sióstr" - Jerzy {#os#860}Antczak{/#} - jak nikt chyba inny w naszej TV, potrafi operować nastrojem, potrafi zagęszczać atmosferę przedstawienia do tego stopnia, że znika szyba oddzielająca widza od aktora. Zapominamy o całym aparacie technicznym spektaklu, osiągamy stan utożsamienia się z postaciami, co jest przeżyciem możliwym do osiągnięcia właściwie tylko w teatrze, przy bezpośrednim obcowaniu z aktorem. Kilka takich scen wystarcza z pewnością na to by mówić o dużym sukcesie artystycznym. Jednak z drugiej strony spektakl "Trzech sióstr" obciążony był szeregiem dłużyzn, a wiele scen wprost "rozmazywało się". Znajdujemy jeszcze jedno potwierdzenie, że nawet Czechowa nie można grać w telewizji bez skrótów, nie tylko zresztą z racji długości przedstawienia, lecz przede wszystkim z uwagi na zwartość dramaturgiczną utwo
Tytuł oryginalny
Trzy siostry
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Łódzki Nr 32