Czy teatrowi potrzebny jest dramat? Pytanie tylko z pozoru dziwaczne, skoro reżyserzy coraz częściej odwracają się plecami do dramatu (dawnego i nowego), niczego dobrego po literaturze już się nie spodziewają - pisze Yorick w Przeglądzie Teatralno-Literackim "Yorick" .
Pod koniec roku trzy znamienne premiery w Warszawie. Na małej Scenie Narodowego "Fedra" Mai Kleczewskiej [na zdjęciu scena z przedstawienia], na małej scenie w Powszechnym "Miarka za miarkę" Anny Augustynowicz, w Teatrze Nowym na Pradze "Chryje z Polską" Macieja Wojtyszki. Pierwsze przedstawienie w duchu modnego teatru postdramatycznego. Już nie postmodernistycznego, ale właśnie postdramatycznego, czyli pisania na scenie, tworzenia spektaklu ze strzępków scenariusza, budowanego metodą wcierki lub kolażu. Bardzo to dzisiaj modne, to się nosi, osobliwie od czasu, kiedy Hans-Thies Lehman dał temu teoretyczny manifest książką "Teatr postdramatyczny", w której malowniczo opisuje jego charakter: "członki albo gałęzie dramatycznego organizmu istnieją nadal - nawet jeśli tylko w postaci obumarłego materiału - tworząc przestrzeń eksplodującej pamięci". Lehman wprawdzie przyznaje, że oznaki "postdramatyzmu" w tetyarze trafiały się wcześnie (np. casus Witkacy), al