"Wszystko z miłości" w reż. Jerzego Zelnika w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Uczuciowe trójkąty, a nawet kwadraty, emocjonalne pomieszanie z poplątaniem są sprawdzonym materiałem na dramat i komedię spod znaku "Kto się boi Virginii Woolf?" czy "Miłość to takie proste". Sztuka Alana Ayckbourna "Wszystko z miłości", której prapremierę w sobotę przedstawił Teatr Nowy, to cztery głosy i trzy piętra. Autor pewnie chciał, żeby to była komedia. W scenicznej realizacji wyszedł przydługi komediodramat. Reżyser Jerzy Zelnik dołożył do tekstu przejścia, przeczekiwania, wędrówki między kondygnacjami. Brak tempa i pomysłów na rozwiązanie życiowych sytuacji to główne i dotkliwe dla widza grzechy inscenizacji. Tekst został podany - wyraźnie i aż za głośno - ale zabrakło niuansów i subtelności. W celach obronnych bohaterka - elegantką biega z wałkiem do ciasta, jak nie przymierzając jejmość z przedwojennej farsy. To niemal znak firmowy tego przedstawienia. A opowieść jest i śmieszna, i straszna. Piękna, lodowata Barbara (