1. Widziałem tylko premierę przedstawienia "Trzy po trzy" w Teatrze Narodowym. W tym akurat wypadku premiera musiała się różnić od wszystkich następnych powtórzeń. Ponieważ całość była zamknięta jubileuszową uroczystością z racji 60-lecia pracy aktorskiej Kazimierza Opalińskiego. Całość miała mocne zamknięcie. Brawa, uśmiechy, sławni koledzy w kolejce do jubilata, depesze, fale sympatii. Inna niż zwyczajnie wspólnota sceny z widownią. Jak brak aż tak mocnej pointy zniosły następne prezentacje? Przez lojalność wobec reżysera nie byłem po raz drugi. Przygotował pewnie drugi wariant finału, ale nie wypada sprawdzać. W każdym razie ryzykant. Prowadzi całą kunsztowną robotę od pamiętnikowego Fredry do jubileuszowego Opalińskiego - a ma w zapasie jeden jedyny komplet rac na duży fajerwerk. Ryzykant z gestem. 2. Andrzej Łapicki and all stars. Doskonała obsada spektaklu pełni w tym wypadku charakterystyczną funkcję dodatkową. Może i wa�
Tytuł oryginalny
Trzy po trzy o Fredrze
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 17