"Trzy siostry" Antoniego Czechowa w reż. Jacka Orłowskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Maciej Stroiński w Przekroju.
Wchodzi Olga z tekstem, że ojciec umarł rok temu, a mówi to, jakby czytała na głos złe wyniki badania onkologicznego. A to nie miało być tak, że właśnie rok minął i laskom trochę poluzowało? "Wspominamy o tym spokojnie, ty już jesteś w białej sukni, twarz ci promienieje" - nie tak jest napisane? Irina na to, jakby grała w soapie i mówiła po hiszpańsku, wybucha na Olgę, 100% dramatyzm. Gra nie Czechowa, tylko chyba Fredrę albo po prostu Raya Cooneya. Jeśli aktorka się zagrywa od pierwszego zdania, no to Houston, mamy problem. Słynne "Jest nad zatoką dąb zielony"... artystka grająca Maszę wygłasza jak zapowiedź na dworcu, że "Opóźnienie może ulec zmianie". Spektakl jest wierny wiernością idioty, który zrozumiał, że Irina jest na biało, a Masza na czarno, ale jak to wpływa na ich zachowanie, nawet nie zapytał. Zrobiony po bożemu pobożnością dla maluczkich, którzy tym bardziej KLEPIĄ, im mniej rozumieją. Lecą po literach, po powierzch