ZNANE mi dotąd inscenizacje "Prezydentek" Wemera Schwaba eksponowały to, co w dramatach austriackiego pisarza wydaje się obecne najmocniej, najintensywniej. Obecne również - może przede wszystkim - w ich języku, poprzez język. Tym czymś jest nadmiar - natłok, zalew rzeczy i słów, przedmiotów i pojęć; ten mieszczański przesyt, który ma w "Prezydentkach" czytelną i brutalną metaforę: wychodek, klozet. Mieszają się w nim fekalia, produkty strawionego jedzenia i niestrawnego życia, wpadają doń też - zatykając odpływ - różne wytwory konsumpcyjnej kultury, symbolizujące nasze głody i nadzieje, bogactwa i utraty. Nie bez kozery to właśnie Maryjka - jedna z trzech bohaterek dramatu - specjalizująca się w czyszczeniu i udrażnianiu ustępów (gołą ręką!) - zda się być świętą tego świata nadmiaru. Stara się przywrócić naturalny obieg rzeczom i wartościom. "Prezydentki" wystawiano więc na ogół jako spektakle tonące w rekwizytach: pełne rupi
Tytuł oryginalny
Trzy kobiety z nożem
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Szczeciński nr 87