W atmosferze kiepsko sfastrygowanej obłudy teatralnej i fabularnej toczy się dramat trzech sióstr - o "Trzech siostrach" Nataszy Parry, Krystyny Jandy i Krystyny Zachwatowicz w Teatrze Polonia pisze Ewa Hevelke z Nowej Siły Krytycznej.
Idzie człowiek do teatru. Idzie człowiek do teatru na Czechowa. Idzie człowiek do teatru na Czechowa, a i jedno i drugie pod szyldem Krystyny Jandy. Myśli sobie - "mocne uderzenie". Otwarcie dużej sceny artystka uczci w wielkim stylu. Przecież tyle wszystkim opowiadała o trudnościach przy tej budowie. W końcu ją ma. Miejsce, gdzie może realizować swoje marzenia. Wystawiać to, co się jej podoba i z kim się jej podoba. I dobrała współpracowników. Krystyna Zachwatowicz - scenograf, Natasha Parry - niby-reżyser. Artystki o ugruntowanej pozycji od ponad 40 lat. Miało powstać dzieło. Faktycznie, trochę się działo. U Czechowa wszystko jest na niby. Niby harmonia, a wszystko się rozpada. Niby dorosła, a ciągle jeszcze okropne dziecko. Niby żona, a kocha innego. Niby wierna żona, a romansuje z Protopopowem. Niby doktor, a nie pamięta zasad sztuki lekarskiej. Niby wojskowy, a strzelać nie umie. Niby Moskwa na horyzoncie, a wszyscy lądują w Królestwie Polskim