Przedstawienie zaczyna się świetnie. Ileż poetyckiego wyrazu ma otwierająca spektakl scena z dzieckiem ze snu o zabijanym koniu i jakże przemyślana, a zarazem efektowna dla oka jest wykreowana przez Gillesa Lamberta sceneria, w której spektakl ten się rozgrywa. Scena ze snu o mordowanym koniu po trzech godzinach zamyka też to przedstawienie. W finale jest jeszcze bardziej efektowna i rozbudowana inscenizacyjnie, ale w sensie znaczeniowym już właściwie niepotrzebna. A pomiędzy tymi dwiema scenami rozgrywa się straszna i mroczna opowieść o bezgranicznym cierpieniu ludzkim, wewnętrznej szamotaninie, poszukiwaniu prawdy i sensu życia. Szukają go wszyscy: morderca Raskolnikow zabijający w proteście przeciwko ludzkiemu poniżeniu, staczający się na same dno ludzkiej egzystencji Marmieładow, biedna i ofiarująca się dla innych Sonia, szalona z rozpaczy - Katarzyna. I jak się wydaje dlatego właśnie Eugeniusz Korin zdecydował się na "Zbrodnię i karę", aby nam o
Tytuł oryginalny
Trzy godziny z Dostojewskim
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski nr 43