Młodsi koledzy (bo starsi w większości poumierali), wysłuchując moich teatralnych opowieści, pytają, czy istnieją jakiekolwiek przepisy dotyczące ceremonii pożegnania i pochówku dyrektora teatru, jeśli skończył swą posługę, trwając na stanowisku - pisze Sławomir Pietras w Angorze.
Znam to zagadnienie, mimo że przypadki zejścia antreprenera na stanowisku są niezwykle rzadkie. Z jednej strony świadczy to o harcie ducha ludzi tego zawodu, z drugiej zakończenie urzędowania zejściem śmiertelnym, zwłaszcza po długim życiu, jest mało możliwe, ponieważ wcześniej albo wykończą cię czyhający zewsząd jawni lub ukryci wrogowie, albo popełnisz błędy i zmuszony będziesz abdykować z własnej winy. Ogarniając pamięcią losy dyrektorów teatrów, ze smutkiem konstatuję, że właściwie jedynym sposobem na osiągnięcie sukcesu jest umrzeć na stanowisku. Nie przepisy prawa, ale długa teatralna tradycja nakazuje wystawienie paradnego katafalku w foyer teatru, najlepiej na trzy dni. W ten sposób artyści i załoga mogą, przychodząc z kwiatami, przekonać się z bliska, że dyrektor już nikomu nie zagrozi. Po chwili szczerej lub udawanej tylko modlitwy wychodzą z teatru i w najbliższej kawiarni, nie przerywając żałoby, zawzięcie dyskutują, k