Jeśli już dziś w Operze na Nowogrodzkiej tworzy się repertuar z mysią o przyszłym Teatrze Wielkim na placu Teatralnym, to pierwszy w tym roku wieczór baletowy musiał wzbudzić we wszystkich, komu sprawa ta leży na sercu, najlepsze nadzieje.
Taki balet jak "Wierchy" Malawskiego, w choreografii Eugeniusza Paplińskiego, jest właśnie tym wielkim polskim widowiskiem, godnym inaugurować współczesny polski repertuar baletowy. Wiedząc, iż "Wierchy" mają być realizowane, melomani, znający skomplikowaną partyturę Malawskiego, zadawali sobie pytanie, jak też baletmistrz wybrnie z tak trudnego zadania. Istotnie, łatwo można było wpaść w zwykłe, utarte formy podania folkloru góralskiego i przy "akompaniamencie" muzyki, jeszcze i jeszcze raz powtórzyć znane wszystkim tańce Podhala. Jednakże Eugeniusz Papliński z podziwu godną, ambitną dociekliwością przestudiował partyturę Malawskiego i ona to stała się nie akompaniamentem, ale bazą jego choreografii. Tańce solistów są odpowiednikami tekstu śpiewanego, forte chóru znajduje odbicie w żywiołowych tańcach zespołu baletowego, a pieśni, wykonane przez chór pianissimo. wierne odzwierciedlenie w subtelnych ruchach i pozach solistów. Jeśli ktoś