BALET polski od dłuższego czasu znajduje się w impasie. Mamy ubogi repertuar, zwłaszcza mało w nim polskich utworów kompozytorów współczesnych. Rzadko też pojawiają się na scenach twórcze, nowoczesne układy choreograficzne. Dlatego każda premiera baletowa oczekiwana jest z wielkim zainteresowaniem. A nuż przyniesie zapowiedź jakiejś poprawy, może pojawią się jakieś nowe talenty?
W tych warunkach ze szczególnym zaciekawieniem oczekiwano ostatniej premiery baletowej w Operze Warszawskiej. Niestety, przyniosło rozczarowanie. Już wybór utworów, które tworzą program tego wieczoru baletowego, budzi wątpliwości. "Wierchy" Malawskiego są piękną, muzyczną wizją folkloru góralskiego, ale nie nadają się do pokazywania w wersji baletowej. "Świtezianka" Morawskiego mimo pewnych zalet ma muzykę za mało rytmiczną i z tego powodu nastręcza duże trudności choreografowi i tancerzom. "Zaczarowana oberża" Szałowskiego posiada muzykę lekką, pełną temperamentu i nasyconą współczesnymi rytmami tanecznymi. Ale charakter tej muzyki predestynuje ten utwór raczej do operetki niż na reprezentacyjną scenę operową. Każdy z tych baletów wystawił inny choreograf. Była to znakomita okazja, do rywalizacji w pomysłowości i umiejętnościach. Niestety nie okazali pomysłowości ani Papliński w "Wierchach", ani Gogol w "Świteziance". Witold Gruc