Za co Jan Świderski pobił Jana Kotta. Kto wymyślił fikołki. Dlaczego wódkę pito z czajnika i kto się publicznie rozbierał. Wspomnienia z czterech SPATiF-ów m.in. Andrzeja Łapickiego, Jana Nowickiego, Edwarda Linde-Lubaszenki w Gazecie Wyborczej - Wysokich Obcasach.
Warszawa. - SPATiF był najpierw na Pankiewicza. A raczej Klub Aktora - wspomina Andrzej Łapicki - bo wtedy chyba jeszcze nie istniało Stowarzyszenie Polskich Artystów Teatru i Filmu. Gdy w 1949 r. wróciłem do Warszawy, mieszkałem w hotelu Central w Alejach Jerozolimskich. Do Pankiewicza miałem blisko. To był nieduży lokal, na 40 osób. W środku gipsowa figura nagiej kobiety dzieliła go na dwie części - bankietową i ogólną. Pamiętam, że odbył się tam uroczysty obiad ku czci Bertolta Brechta. Leon Schiller przyjmował niemieckiego gościa. Czasami wpadało się tam na kawę i wódeczkę. Potem lokal przeniesiono w Aleje Ujazdowskie 45 [na zdjęciu]. To tam na spotkaniu z aktorem Louisem Jouvetem nąjwięcej pytań zadawał po francusku sufler Nieszporek. To zadziwiło Jouveta: "Jeśli macie takich wykształconych suflerów, to jacy są aktorzy?!". Najważniejszą figurą był szatniarz pan Franio. Jan Swiderski po złej recenzji obił kiedyś Jana Kotta. Pan Franio i